W drodze do Budapesztu przejechalismy bez zatrzymywania Serbie.Slady po kulach widoczne jeszcze w murach niektorych domow,bieda straszna ale widac ze ludzie cos robia. Nie zwiedzalismy bo naszym celem Wegry.dojechalismy bez problemu.Przypadkiem tez od razu wjechalismy na most Bema co bylo dosc przyjemne. Pierwszy przyjazd i od razu miejsce mile sercu.Most piekny,obok plac Bema z jego pomnikiem i oczywiscie ulica Bema tez jest.No i szukamy jakiejs restauracji. Niestety zawitalismy tam po poludniu i na placu Bema mozna bylo tylko odwiedzic piwiarnie. Wreszcie po 30 min deptania i szukania czegos trafilismy na chinska knajpke gdzie mozna bylo pokazac palcem czego sie chce i jedlismy jakies gulasze ale napewno nie wegierskie,ha,haAle tak to jest kiedy idzie sie na zywiol i zwiedza bez przygotowania. Pojedlismy,porobilismy zdjecia bo z mostu pieknie widac gmach parlamentu i doszlismy do wniosku ze noclegu nie ma co szukac,bo moze nam sie tak udac jak z jedzeniem. Jedziemy dalej